Nowe Ateny

Nowe Ateny — zbitka barwnych i oryginalnych cytatów z dzieł zapomnianych — anegdot z towarzystw wszelkiego autoramentu — literackich plotek różnej akuratności. Mądrym dla memoryjału, idiotom dla nauki, jak mawiał Benedykt Chmielowski. Więcej informacji?

Tymowski, «Wiersz na zgon...»

Kantorberego Tymowskiego, poety oświeceniowego, Wiersz na zgon Włodzimierza Potockiego:

Tam, gdzie rzeki ojczystej rozhukane wały
Dumne góry Wawelu podlizują skały;
Gdzie ojcowie narodu, których pamięć słynie,
Tronu i szczęścia ludu podnieśli świątynie;
Gdzie ojczysty ptak męża wielkiego natchnieniem,
Że on królów popioły swym oskrzydlił cieniem,
Skąd ludu zdumiałego okrzyki radosne
Przyszłą szczęścia narodu zwiastowały wiosnę —
Stamtąd dzisiaj posępnie na ojczyste niwy
Rozwiewa żal powszechny głos spiżów jękliwy.
Okropny wyrok w łonie wskrzeszonej ojczyzny
Świeżym wznowił pociskiem zagojone blizny.
Bóstwo, co w człeku zbytek rozkoszy uśmierza,
Na znak włądzy nad ludzi wzięło Włodzimierza.
A Sława, co mu świeże zrywała wawrzyny,
Z żalem w księdze cnót świetne dopisuje czyny,
Tymi kończąc bieg życia pamiętnymi słowy:
“By słynąć, nie potrzeba długich lat osnowy.
Zniknął dzielny Włodzimierz w młodości swej kwiecie,
Świetny po sobie przykład zostawiając w świecie —
Że nie lata, lecz dzieła zrządzić mogą chwałę;
Że dosyć żył dla sławy, choć dla czasu mało;
Że można przy dostatkach, bogactwie ogromnym
Być przystępnym, być czułym, uprzejmym i skromnym;
Że będąc panem, można przyjaciół posiadać,
W szczęściu będąc, nie dawać współbraciom upadać;
Że przy blasku, wielkości, honorach i złocie
I cnotliwym być można, i znać się na cnocie;
Że kto kocha ojczyznę na łonie pokoju,
Jej i braci swych szczęścia w chlubnym szuka boju;
Że wśród walki wątpliwej, poświęcając siebie,
Ten Polak, kto Polakiem być umie w potrzebie”.
Rzekła Sława i w martwe wpatrując się zwłoki,
Żal, pamięć w górne nieba przeniosła obłoki.
Zaś wzniesionej żałośnie wyjęknione słowa
O mury się smutnego obiły Krakowa.

03 IV 2014 # # #

Tymowski, «Oda do Brzucha»

Kantorbery Tymowski, wesoła Oda do Brzucha:

Sprężyno życia, wielowładny Brzuchu,
Co ziemię całą utrzymujesz w ruchu,
Tobie, któremu hołdują i trony,
Brzmią moje strony.

Skroń się odchmurza olimpskiego pana,
Gdy piękna Hebe, ugiąwszy kolana,
Boską prawicą leje ci nektary
Z Wulkana czary.

W obliczu twoim równymi są ludzie:
Ubogi wieśniak w pochylonej budzie,
Mocarz, przed którym sto narodów klęka,
Ciebie się lęka;

Na twe rozkazy uniża się pycha;
Tyś jednym z celów dobrego jest mnicha:
Nieraz on wspomni nawet przy ołtarzu
O refektarzu.

Ojcze przemysłu, ojcze twórczej pracy,
Daremnie z tobą walczyć chcą próżniacy:
Leniwa ręka, skoro głód dokuczy,
Robić się uczy!

Na próżno miłość, gdy żołądek pusty,
Koralowymi odzywa się usty:
Kupido zimny i Cypryda niema,
Skoro jeść nie ma.

Kiedy poecie żołądek się ścieśni,
Stygnie w nim zapał, przerywa swe pieśni
I z uniesieniem za kawał pieczeni
Dramę zamieni.

Niechże o tobie w boju Mars zapomni,
Rzucą oręże rycerze niezłomni,
Złotu i twardej niedostępny stali
Mur się obali.

Dyjanna srebrne rozprzęga już konie,
Puszcza dzień w nocnej ukryty zasłonie,
Twój rozkaz płoszy sen z leniwych powiek,
Budzi się człowiek.

Huczą siekiery, upadają dęby,
Krew ofiar płynie, dym wije się w kłęby
I przemyślnego genijusz kucharza
Potrawy stwarza.

Ciągłym o tobie staraniem zajęty
Poci się rolnik, pracuje z bydlęty.
Tobie wybite silnym cepem ziarna
Trą ostre żarna.

Z twego natchnienia młoty iskry sypią,
Chrupią nożyce i podeszwy skrzypią,
Warczy kołowrót, sprzeczne śruby piszczą
I heble świszczą,

Wietrak się kręci, prędkie szumią młyny,
Wrą kotły, płoną rozległe kominy,
Goreją piece, kołacz się rumieni,
Garnek szepleni.

Tobie w haraczu od kolebki świata,
Gdzie Indus płynie, Nil żyzny i Plata,
Pławią ogromne przez ocean nawt
Drogie przyprawy.

Tobie puncz tworzy i chłodzące lody,
Jakich nie miały Pelejowe gody.
Pieni kakao i leje karmelki
Lessel nasz wielki.

Czy Rozengarta smakuję pierogi,
Których zazdrościć mogą nam i bogi,
Czy li pieniste rozlewam szampany,
Tyś wspominany.

Tyś kęsy dzielił z bogami ofiarne:
Tobie polewki Spartan warzył czarne,
A żarłok Tybru na złotym obrusie
Niósł móżdżki strusie.

Gdy kartę dziejów odwrócę zbutwiałą,
Widzę Lukullów służących ci z chwałą,
Dziś ku czci większej przyjaźń chowa ścisłą
Sekwana z Wisłą.

Miejski pasibrzuch teraz już nie schudnie,
Nie ranek tylko — wieczór i południe,
Wzywa go usty restauratora
Każdego dnia pora.

Schnie gach z miłości, błagając nieczułą,
Mędrzec nad księgą, skąpiec nad szkatułą,
Kiedy dwaj głupcy westfalską kiełbasą,
Śmiejąc się, pasą.

Wśrzód zgiełku miasta i w ustroniu wioski,
Kiedy ty łakniesz — głuche rządzą troski,
Gdyś syt — swoboda i wesołość pusta
Otwiera usta.

Powszechne prawo twoje i potęga
Od możnej Zemli do Nigrytów sięga;
Dzikie i światłe narody na globie
Podległe tobie.

Tobiem poświęcił język mój i zęby,
Służyć ci — mojej rozkoszą jest gęby:
Miło jej: czyli parzy się, czy dmucha,
Byle dla Brzucha.

26 III 2014 # # #